Zwykłe tanie flamastry

Jestem straszną sroką. A to oznacza, że lgne jak mrówki do czekolady na widok wszystkiego, co się błyszczy i jest ładne. 





Tak było też i w tym przypadku, gdy któregoś dnia jeszcze w wakacje  dorwałam w znanaj sieciówce flamastry za chyba 8 zł (szczerze to słabo pamiętam cene) w każdym razie, jak na 36 kolorów to tanie jak przysłowiowy barszcz. To co przykuwa wzrok to piękna gama kolorystyczna.


Na pewno flamastry nie są marzeniem każdego artysty, nawet tego początkującego, ale gdy było się dzieckiem, posiadanie takiego arsenału budziło podziw i zazdrość wśród rówieśników. 





Kolory są różne w zależności od połączenia - pastelowe, szarawe, oczojebne, stonowane, czy najpopularniejsze - sraczkowate. Brakuje mi ponumerowania kolorów, bo czasem bardzo trudno się odnaleźć kierując się opakowaniem. Będąc dzieckiem pewnie wykorzystałabym je malując najzwyklejszy domek z kwadratu i kilka niereguralnych okien. Postanowiłam po latach sprawdzić, jak zmieniły się moje umiejętności w tej kwestii i czy da się zrobić coś innego, niż zwykły dziecięcy obrazek. I powiem szczerze, że pomimo mankamentów jestem zadowolona. 






Rysunek na szybko, bez szkicu więc oczy trochę krzywe. Ogółem jestem zadowolona, oprócz małego szczegółu nad ustami... Nałożyłam zbyt dużo wasrst i kartka się skulkowała o mało nie robiąc dziury.
Na koniec dla małego porównania inna praca, wykonana promarkerami. 




Także no... Czy jest różnica możecie ocenić sami. 
Do napisania! 

Komentarze